Już trochę ochłonąłem po tak wyczekiwanym koncercie BITCH MAGNET. Nie zawiodłem się wcale. Zdrowa soniczna luta...całkowity luz, zero gwiazdorstwa, radość z bycia na scenie. Faktycznie po starciu na żywo muszę stwierdzić iż istotnie zespół stanowił inspirację dla wielu. To było słychać w wielu momentach. Wspomagaczami byli Fu i wielce intrygujący z hipsterskim zacięciem Smallgang. W przerwach z głośników na przemian leciała Zeni Geva, Fugazi, Unwound i Shellac. Czyli bardzo wspominkowo ale z klasą...
Dla mnie to było bardzo ciekawe doświadczenie.
Poniżej próbka tego co zaprezentowało BITCH MAGNET. Z góry przepraszam za kiepską jakość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz