29 września 2011

Trans Megetti - Steal Jet Keys

Ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje na temat Trans Megetti. Pochodzili chyba gdzieś z okolic Waszyngtonu co wnioskuje bardziej na podstawie ich muzyki, która choć nie jest pochodną DC-sound sensu stricte zawiera wiele odniesień do zespołów operujących w tamtej okolicy. Wielką inspiracją, która ponownie stanowiła jedynie twórczą polemikę było na pewno genialne Drive Like Jehu, (podobna struktura kompozycji i brzmienie).
Jednym z wyróżników Trans Megetti był wysoki głos wokalisty który obok basu trzyma w ryzach gitarowy łoskot...manierą troszkę przypominającą pana z The Cure.
Zespół, choć nie słusznie zapomniany do dnia dzisiejszego stanowi dla wielu niewątpliwą inspirację. Echa ich twórczości pojawiają się np. u Medications czy polskiego Searching For Calm. Dobre granie.
DL.

25 września 2011

413 - Path to Hocma

Niecodzienna płyta. Jedno jest pewne to hołd dla kreatywności i kuglarskiego cwaniarstwa.
Zaiste żonglerka stylami budzi niekłamany podziw. Wszystko rozpoczyna się w klimatach Today is the Day z czasów Willpower, by potem przepoczwarzyć się w jakieś połamane folkowe opowiastki zalatujące mi trochę Maudlin of the Well. A na dokładkę. Echa Don Caballero, szczypta Isis, King Crimson i czegoś czego nie jestem w stanie uchwycić.
413 to artyści pełną gębą którzy wybrali bardzo trudną ścieżkę, niemniej wiedzą jak po niej stąpać. Blend to niezwykle intrygujący i wciągający. Podobno całość stworzył jeden typo niejaki David Pisabarro który miałby być alternatywną odpowiedzią na Robert Frippa, ale podaję to jako dykretyjkę za jedną z recenzji jakie znalazłem w sieci. Jak zawsze bywa z tego typu twórczością, słuchanie wymaga dnia i skupienia. A co w zamian? Cóż wydaje mi się że płyta do odkrywania przez lata.
Warto.
 http://www.the-413.com/web/
DL.



23 września 2011

Axis - Rites of Passage EP


Chłopaki pochodzą z Florydy i widać że bardzo im tęskno za latami dziewiędziesiątymi. Mocarny, rozdarty hardcore, z zawiesistymi lekko schizującymi gitarami, bez jakichś pretensjonalnych beatdownów, silenia się na bycie kimś kim się nie jest. Czuć że kolesie są wkurwieni i szczerzy, a szczerość jak wiadomo zawsze była towarem na wskroś deficytowym. Musi tu się tu pojawić parę nazw takich jak np. Turmoil, Until the End czy Morning Again jednak nie jest to tylko jakaś nędzna kopia a jedynie punkt wyjścia, solidny fundament na którym AXIS może zbudować swą pozycję, stając się inspiracją dla innych wkurwionych i mających dość tego całego gówna. Czekałem na taki zespół już od jakiegoś czasu! Moc.
http://www.mediafire.com/?tntk7p0dv3d602d
http://axisfl.bandcamp.com/

21 września 2011

Codeseven - Division Of Labor


Odpad, zatracenie, synteza.
Wiele płyt wywarło na mnie ogromne wrażenie, ale mimo upływu tylu lat, Division of labor wciąż jest kamieniem milowy w moim rozumieniu i pojmowaniu hardcore. Codeseven całkowicie przewartościował mój swiatopogląd muzyczny i jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało zawsze słucham tych nota bene sześciu songów z otwartm ryjem i łomoczącym sercem.
Wszystko tu jest: psychodeliczne zagrywki, post-rockowe odbicia, emowy szlif, hardcorowy wrzask, subtelność i wyczucie ba inteligencja. Już nigdy potem nie brzmieli tak rewolucyjnie, ale geniuszem się bywa a nie nim jest. Adoracja!
http://www.mediafire.com/?2j2v3nyo3zr6nji

14 września 2011

Sky:Lark- S-t 12''


Dwa miesiące temu miałem okazję zobaczyć ten  angielski ansambl na jednym z lokalnych koncertów obok takich potęg jak min. Battle of Wolf 359. Znałem ich już trochę wcześniej ale dopiero ich krwisty set sprawił że całkowicie wsiąkłem w ich twórczość.
Trzech niepozornych kolesi w rozpadających się trampkach wytartych flanelach i z pooklejanymi plastrem gitarami (wypisz wymaluj chłopaki z dobrych domów :-) tłukących coś z pogranicza klasycznego noise rocka i bystrego hardcora po linii  Lack, Breather Resist, wykazujących się wielką elokwencją.
Wszystko brzmi soczyście, ma kopa, słychać że granie sprawia im dużo frajdy. Tak jak mi słuchanie.Wyborne!
http://skylark.bandcamp.com/

13 września 2011

TON-Plague

Jedna z lepszych amerykańskich metalowych ekip jakie dane mi było poznać. Idealnie pasuje do nich katalogowe określenie brutal-death. Zespół mniej znany ale, mogący swego czasu stawać bez obaw w szranki z takimi koryfeuszami jak Dying Fetus czy Suffocation. Morderczy, nie ustający ołowiany wygar, z momentami oszałamiającymi pochodami basowymi, takimi samymi jakie czasem pojawiały się w Cryptopsy.
Jako ciekawostkę mogę dodać iż wywiad z TON ukazał się w jednym z numerów nieodżałowanego zine Retiarius. Smacznego.http://www.megaupload.com/?d=GPD30L3K

Virulence-A Conflict Scenario

Do dziś pamiętam jak ogromne wrażenie wywarł na mnie ten zespół. W tamtym czasie tj. tuż po pluskwie milenijnej tylko The Dillinger Escape Plan, Botch i Standing Tall zapuszczły się w podobne rejony.
Karkołomne jazzowe zagrywki pomieszane z grindowymi eskapadami, opętane partie wokalne, a wszystko to otoczone schizofreniczną aurą.
Chłopaki pochodzili z Bostonu co może stanowić tylko dodatkową rekomendację. Perełka.