29 grudnia 2012

WHORES - Ruiner (2011)


Gnijący,bagienny wyziew przybijający sobie piątkę z hałaśliwym rockiem południowej proweniencji. Prosto, ciężko  wspaniale!






DL

27 grudnia 2012

ENDEAVOR - Crazier Than A Shithouse Rat (1997)


Doborowy, chaotyczny new school. Wszystko typowe dla epoki. Okładka, logo, rozdarty, desperacki krzykacz. Mocarne załamania rytmu. głębokie zwolnienia. Ostrość osiągana bez krzty metalowych zawirowań. Choć byli z New Jersey słychać inspirację  pierwszymi  nagraniami  pochodzących z Florydy Zao czy Strongarm. Piękne oranko!



DL

26 grudnia 2012

FRAIL - Make Your Own Noise (2000)

Nic o nich nie wiem... Ktoś kiedyś nagrał mi to na kasetę (o ile mnie pamięć nie myli był to mój dobry fumfel z Torunia). Sieć właściwie milczy na ich temat...Oprócz zasłużonego zachwytu nad ich twórczością, uważani są za jednych z prekursorów rozdartego hardcore. Co znaczy tyle, że lubili Born Against i Unbroken. Wydawnictwo to pretenduje do miana bycia całościową dyskografią ale nią podobno nie jest... bądź tu mądry... Kapitalna muza!



DL za http://vivaxpizza.blogspot.com/

25 grudnia 2012

CITIZENS ARREST - Colossus (1991)


Dobrego hardcore/punka nie jest w stanie rozpuścić kwas czasu. Wściekły, pełen jadu i odwołań do Infest czad z New York City! Nieśmiertelne!





DL

20 grudnia 2012

RHYTHM OF BLACK LINES - Set A Summery Table (2000)


Rhythm of Black Lines był supergrupą pochodzącą z Austin w Teksasie, tworzoną przez muzyków znanych z Paul Newman, The Heads Kick i At The Drive In. Czyli idealny amalgamat szerokich horyzontów muzycznych i doświadczenia. Oczywiście efekt końcowy musiał stać na najwyższym poziomie. Cóż więc tu mamy? Doskonały, wolny od zahamowań post-rock pełen jazzujących aranżacji i zapadających w pamięć melodii. Progresywny w formie i treści. Misterny i finezyjny. La'art pour la'art.


DL


15 grudnia 2012

Hipisi w punkowych mundurkach.


Każdy szanujący się kryptohipis doceni transcendentną głębię Złotej Pustki. Jak bardzo lubisz Iron Butterfly i Captain Beyond?

13 grudnia 2012

CARSON WELLS - Wunderkid (2012)


Wzorowe emo z pięknego szkockiego Aberdeen. Idealnie wyważone i perfekcyjnie skonstruowane z charakterystyczną matematyczną dokładnością. Jednocześnie czujne i ciepłe. Z ukrytym, podskórnym pulsem i piaskowym brzmieniem, wywołującym skojarzenia z Fugazi ale i Kidcrash czy nawet z Plum z czasów Out of Confusion. Cholernie dobry zespół. Epickie granie!


DL

10 grudnia 2012

SON OF SAM - Songs From The Earth (2001)


Swego czasu w pewnych kręgach mocno katowana płyta....Son Of Sam to podobno działająca do dziś amerykańska supergrupa mająca w swym składzie muzyków AFI i Misfits.
Jedno spojrzenie na okładkę powie więcej o muzyce niż tomiska opisów.
Dziwnym trafem po słuchaniu tych wampirów mam ochotę na El Bandę....



Misfits zawsze robi dobrze...


DL

7 grudnia 2012

TEN YARD FIGHT - Back On Track (1997)


Do szaleńczego latania w koło i wspólnego śpiewania! Wszystko w pozytywnej aurze koleżeństwa i trzeźwości. Inspiracje jasne i przejrzyste: Minor Threat, Youth Of Today, Floorpunch, Up Front, Wide Awake. Bez napinania mięśni! Dzięki takim zespołom mam wieczny szacunek do XXX.
Od czasu ich ostatniego występu (17.11.99) załoga w Usa obchodzi ogólnoamerykński dzień strejtejdza. :-)




DL

5 grudnia 2012

SHORA - Shaping The Random EP (1999)


Wszystkie szwajcarskie zespoły z którymi miałem okazję się zapoznać rozkładały mnie na łopatki. Jednak Shora plasuję się zdecydowanie na samym szczycie. Choć ze smutkiem trzeba stwierdzić iż ich nowe dokonania nie zbliżają się nawet na jotę do dwóch pierwszych płyt, na których dominowała szalona, opętańcza nuta z pod znaku HydraRelapse Rec. Podobne patenty stosował kanadyjski Buried Inside i zespoły na C i B. Nagrali nawet split z japońskimi socjopatami z  Merzbow. Lekko nie jest!


DL

4 grudnia 2012

JESUIT - Discography (2011)


Zespół istniał w głębokich latach dziewięćdziesiątych. Kilka osób po dokonaniu żywota przez Jesuit współtworzyło takie skupiny jak: Old Man Gloom, Doomriders, Converge czy The Dillinger Escape Plan. Słychać iż zamiłowanie do tworzenia nietuzinkowych, kostropatych dźwięków towarzyszyło im od zawsze.
Dwanaście schizofrenicznych, brudnych songów plus cover Black Sabbath, w stylu który zawsze przypada mi do gustu. Łykam bez popity!


W ostatnią niedzielę widzieliśmy z ekipą Godflesh i Neurosis. Obie orkiestry w doskonałej formie! Neurosis momentami brzmieli tak intensywnie jak nigdy wcześniej (nawet w Poznaniu circa 1999).



DL

28 listopada 2012

LORDS - Swords (2005)


Bałaganiarski, nonszalancki punk rock. Black Flag z Hot Cross próbujący grać jak Breather Resist lub Kreator. Bardzo często pokazują ci środkowego palucha i śmieją ci się prosto w twarz. Idealny podkład do tratowania się w pogo.
Muzyka dla prawdziwych fanów katan z odprutymi rękawami i metalu jako postawy życiowej.
Na żywo niszczyli!


DL


22 listopada 2012

ANANDA - Profane (2000)


Zespół złożony z członków emocorowych  Finger Print i Undone. Nie mający właściwie z ich wcześniejszymi dokonaniami wiele wspólnego. Będący bardziej francuską (mogli by być z Puław lub Lublina) odpowiedzią na Bremen Sound (Acme, Systral, Carol, Moser kurwa!) i His Hero Is Gone. Monumentale, ponure, zakręcone dzięki, z tą tak charakterystyczną głębią i  surowością. Perfekcyjnie odegrane przygniatające ciężarem i cierpiennym nastrojem. Mistrz!

DL

19 listopada 2012

DEADBOLT - The Mandark EP MCD (1999)


Holenderski zespół będący odpowiedzią na wielkie sławy za Oceanu. Tworzony przez ludzi z Mainstrike i Crucified Corpse. Posługując się kliszami i siląc się na erudycję można Deadbolt przedstawić tak: patologia Botch, zmiany rytmu Earth Crisis, metalowe galopady Morning Again i głębia Torn Apart.
Bez popadania w sztampę i wtórność. Potężnie, z lekkim zawijasem i ogromnym sercem. Czyli czystej wody hardcore.




http://hecticrecs.bandcamp.com/album/deadbolt-the-mandark-ep-mcd


18 listopada 2012

IRON LUNG - Sexless//No Sex (2007)


Dwóch kolesi w jednej z najlepszych odpowiedzi na Infest i Crossed Out. Furia, miotanie siekierą w tłumie, cięcie brzytwą i oblewanie kwasem. Dwadzieścia kawałków chorego, morderczego hardcore/power violence.
Jak sobie przypomnę, że nie wybrałem się na ich koncert...




DL

17 listopada 2012

RETOX- Ugly Animals (2011)


Widziałem Retox jako support przed Today Is The Day. Kolesie zrobili taką rozjebundę, że Austin i spółka (wiem trudno w to uwierzyć) nie mieli już co zbierać. Oczywiście nie był to przypadek. Retox (przeciwieństwo detoksu) to ludzie udzielający się wcześniej w The Locust, którego posmak oczywiście można wyczuć w ich nowym wcieleniu. Ostre, schizujące, hałaśliwe granie. Opętanie i jazda na złamanie karku. Kiedyś na pełnym luzie mogli by nagrywać dla AmpRep.







DL

15 listopada 2012

UZEDA - Different section wires (1998)


Piękny klasyczny hałas rock z Sycylii. Oczywista wuja Albini maczał paluchy przy powstawaniu tego albumu. Po jakichś nie znanych mi bliżej perturbacjach Uzeda zawiesiła działalność na ładnych parę lat, a dwóch członków w międzyczasie współtworzyło niszczące Bellini (razem z typami z GvsB i Don Cab). W 2006 nagrali ostatnią płytę. Jak się okazało znów grają razem i ruszają w małą trasą koncertową. Mam nadzieję zobaczyć ich na żywo.




Nie zamykam bloga....,niemniej zawsze mają na mnie mocno deprymujący i ostro denerwujący wpływ, faszyści maszerujący ulicami Warszawy, czy innego polskiego miasta, wsi, miasteczka.


DL

11 listopada 2012

Julian Tuwim



Całujcie mnie wszyscy w dupę
Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Izraelitcy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę !
Którzy chlipiecie z “Naje Fraje”
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy… wileński
(Pan wie już za co, profesorze !)
I ty za młodu nie dorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta;
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że “szumią jodły w Tel-Avivie”,
I wszechsłowiańscy marzyciele,
Zebrani w malowniczą trupę
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortuny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!…

10 listopada 2012

ENGINE KID - Angel Wings (1995)


Epickie hardcorowe granie. Od slintowych medytacji i bujania na modłę Quicksand do łamańców Assassins Of God i gęstości Neurosis. Wszystko, spójne, przemyślane, z wizją i rozmachem. Bez pośpiechu z ogromną pieczołowitością.
W Engine Kid za gitarę odpowiedzalny był Greg Anderson udzielający się w miliardzie innych projektów by wspomnieć choćby Goatsnake czy Sunn O))). To wiele tłumaczy.
Absolutny klasyk!




DL

8 listopada 2012

BONESCRATCH - Last Words Gone (1998)


Kąśliwy, chaotyczny, desperacki hardcore z japońskiego Sapporo. Mistrzowskie rozwinięcie i twórcza polemika z Born Against, Antioch Arrow czy Żegotą.
Nietuzinkowe, katarktyczne granie!



DL

7 listopada 2012

BRIDGEBURNE R - What Do You Know About Bridgeburner? The Singles Collection, 1986-1992. (2000)


Bezgraniczną miłością i wieczną estymą otaczam As Friends Rust...w efekcie musiał pojawić się Bridgeburne R. Zespół jakoby stanowiący wielką inspiracją dla Przyjaciół, tkwiący niestety w karygodnym zapomnieniu i cudownie powracający po latach z kompilacyjnym albumem...
W rzeczywistości to skład As Friedns Rust plus ludzie z paru innych ekip w bardziej bezpośredniej i punkowej odsłonie. Zawsze jednak melodyjnie, lekko i bardzo elokwentnie. Muzycznie blisko Nofx z mojej ulubionej siódemki Fuck The Kids.
Niewiele można znaleźć na ich temat w sieci. Pamiętam, że kiedyś była recenzja tego wydawnictwa w jednym z numerów kurwa Mać Pariadki, w stojącej zawsze na mistrzowskim poziomie sekcji Zółtych Papierów.



Z koncertu As Friends Rust...

DL


3 listopada 2012

BLACKLISTERS - Blklstrs (2012)



Pochodzą z Leeds, miasta z jednym z najlepszych angielskich uniwersytetów i mekki wszelakiego grania. To tam się często rodzi to co pochłania miejsce wiecznego głodu i nienasycenia Londyn.
Wczoraj występowali przed Pig Destroyer. Mój kumpel Szpetny na kilka chwil przed występem powiedział, że jeśli oni zagrają grindcore to postawi flachę. Grindu nie było. Zamiast tego zostaliśmy poczęstowani surowym, bardzo intensywnym hałasem. Wpływy wiadome. Nie trzeba podawać nazw. Piekielnie dobre.


http://blacklisters.co.uk/
DL

1 listopada 2012

METZ - S/t (2012)


Mój kolega, był ostatnio na ich koncercie. Stary wyga, często marudzący, wrócił z hektycznymi wypiekami na twarzy i poczuciem kogoś kto obcował z prawdziwą sztuką. No i zaczęło się. Przepiękny, jechany hałasior plus mglista powłoka i fabryczny ciężar. Przepiękne! Subpopowcy...




Przegapiłem już dwa kanadyjskie zespoły w tym roku. Pierwszym był White Lung.
Odnośnik w komentach.

28 października 2012

THREADBARE - Feeling Older Faster (1994)


Skupienie. Napięcie. Precyzyjna sekcja rytmiczna, szorujące zawiesiste gitary. Taniec na krawędzi.
Dla tych od Unbroken i tych od Hoover. Dziś chyba nikt nie próbuje już tak grać.
Wrażliwa muza.


DL

27 października 2012

EMBER - One Cell Will Become Two MCD (1995)


Ci Czesi zanim odbili w stronę wolnego płaczliwego i załamującego ręce w rozpaczy emo (Seven Samurai), stanowili chyba najciekawszą i najbardziej pomysłową w tej części Europy odpowiedź na nową (wówczas) szkołę.
Transowy z motorycznymi załamaniami rytmu oraz paroma nastrojowymi fragmentami, hardcore jaki powstaje często w czasie kiedy człowiek wchodzi w dorosłość. Jeszcze idealistyczny ale już bardzo rozdarty i ostry.
Ach ci Czesi...




DL

26 października 2012

THE HAL AL SHEDAD - Textures of Tomorrow (1997)


Hałaśliwe wysublimowane emo. Po jedynie słusznej linii Unwound i Dischord Rec. Jakie wszystko czasem bywa proste!




Kawałek pochodzi z innej płyty...ale dobrze oddaje nastrój.
DL

22 października 2012

SWEET PEA - Chicks Hate Wes (1996)


Fizyczna powłoka Distorted Pony była już konsumowana przez robaki ale dusza nie zstąpiła jeszcze do piekła.... powstało Sweet Pea. Super ciężki, totalny przebasowany noisior. Dziwnym trafem zawsze jak ich słucham przychodzi mi do głowy taka myśl, tak mogła by brzmieć noisowa wersja sludgowej Bongzilli. Bezlitosny miażdżący walec. Giń! 666


Słodka nagrywka...
DL

21 października 2012

DAWN TREADER - Post Mortem (2010)




Dawn Treader to taki Daughters albo wczesny The Dillinger Escape Plan w wersji emowej. Karkołomne, niespodziewane zmiany, wyboje, duszenie. Monumentalne zawijasy i esy floresy. Ponownie duszenie, wkręcanie śruby w stopę by po chwili podkręcić napięcie do tego stopnia, iż odnosisz wrażenie, że masz do czynienia z God Is An Astronaut. Nic bardziej mylnego. Kopniak w klatę i znów pisanie styropianem po szybie. Mnóstwo wrzasków, plucia krwią i chęci wyrzygania własnych płuc. Czuć powagę i całkowite oddanie się muzyce oraz zimne opanowanie trzymające w karbach cały ten chaos.
Jedyny mankament to jakość nagrania...ale te zespoły tak mają...Byli z Maryland.
Świetne tarzane emo!



DL

19 października 2012

POPŁOCH WŚRÓD DIEWCZĄT - 10+4 (1992)


Czekając ostatnio na występ szacownego Nomeansno, (denerwuje mnie ciągłe przypominanie, ile mają lat i jakie, to cudowne, że wciąż grają...a co mają jeździć na wózkach inwalidzkich lub spokojnie czekać na śmierć?) umilaliśmy sobie czas sączeniem bronxu obok ulubionego kontenera na śmieci i rozmowami dotyczące sensu życia, boleści istnienia, trudów emigracyjnego życia i oczywiście muzyki. Mój dobry kolega Marcin znający z autopsji klimaty szczecińskie, nadmienił mimochodem o wielkiej gwieździe tamtejszej sceny, o polskim The Jesus Lizard (wie co mówi na pytanie Jesus Lizard, czy Shellac jako ostatni koncert życia bez zastanowienia wystrzelił Dawid Yow i spółka), ekipie o mistrzowskiej nazwie POPŁOCH WŚRÓD DZIEWCZĄT. Ja jako łowca sensacji i plotek podjąłem wątek przekopałem jak mówią Francuzi Anternet i postanowiłem przekonać się na własne uszy jak brzmi najprawdopodobniej najbardziej niedoceniony zespół ze Szczecina.
Okazało się, że wcale nie było jakichś większych trudności ze znalezieniem nagrań PWDZ. Wielce pomocny okazał się kapitalny blog http://stilon-c60.blogspot.co.uk/ specjalizujący się w muzyce z tamtego okresu. Od razu dodam jakość nagrań, choć obiektywnie kiepska (wyjątkiem są pierwsze dwa kawałki i dwa ostatnie pochodzące ze studia Radia Szczecin) daje doskonały wgląd w wyjątkowość Popłochu...Co natychmiast zwraca uwagę, to niebanalna tekstowa i muzyczna elokwencja.Wiedzieli co chcieli grać i co chcieli przekazać.
Gorzkie opowiastki rodem z książek Bukowskiego, czy Palahniuka wypełnione psychodelicznymi gitarami, surowym basem i charakterystycznymi rozwiązaniami znanymi z Jezusa Jaszczurki i paru innych.
Prawdziwa perełka, choć chyba tylko dla smakoszy...
Dzięki Marcin!






DL link za http://stilon-c60.blogspot.co.uk/

18 października 2012

CHARLES BRONSON - Youth Attack (1997)




Zasznuruj dobrze trampki...Z Czarlsem sprawa jest banalnie prosta! Albo lubisz albo na pohybel...
Wściekłość i opętanie No Comment, Infest z fragmentami do masakrowania się w pogomoshu,  łamania kończyn i rozbijania głów. Od strony ideo pozytywna punkowa postawa z sXe komitywą i wsparciem dla wszelkich możliwych ruchów emancypacyjnych.
Kiedyś ktoś w Pasażerze napisał, że w Polsce nazywaliby się Stanisław Mikulski...i to lekkie trashowe brzmienie gitar...





DL



15 października 2012

DIECAST - Undo The Wicked (1998)


Kiedy byliśmy młodymi hardcorowcami Diecast był tym wszystkim co najlepsze i najbrutalniejsze w będącej naszym życiem muzyce. Hej i dziś ta płyta wciąż mnie powala i powoduje, że mam ochotę na demolkę otaczających mnie przedmiotów...
Trzeba  z żalem dodać iż ta bostońska  ekipa z płyty na płytę miękła, wiotczała i zaczynała pojawiać się na muzycznych kanałach ze sterowanym buntem. Ale ich pierwszy studyjny album to obok Shai Hulud, Morning Again, Indecision jeden z tych zespołów z tamtych decydujących lat...
Undo The Wicked to super hardcorowa luta, przerywana czystym śpiewem znanym z np Vision Of Disorder i przepięknymi moshowymi zagięciami (nie mylić z dzisiejszym gównem). Każdy kawałek to majstersztyk i moc muzyki, która zostaje w głowie na bardzo długo...
Zacne oranko!




DL


Z ostatnich dni...
1. Nowy Converge (krew za emo)
2. Nowa Nerwica
3. Amon Amarth (wszystko i zawsze)
4. Nowe nagrania Upside Down.




10 października 2012

CATENA COLLAPSE - Nesting and Hibernation (2005)


Epickie emocore znad norweskich fiordów. Pełne wrzasków i ciągnących się melodii. Bez popadania w jakieś pseudo post rockowe bagno pełne łzawego sentymentalizmu i tekstów o krwawo-czerwonych różach czy innych hetreroseksualnych pierdołach.
Kawałki są doskonale zbudowane posiadają drugie dno i ukryty podskórny nerw. Do tego Catena Collapse hołdowała zasadzie D.I.Y. i właściwie nie cieszyła się jakąś przesadnie wielką popularnością może poza wyjątkiem paru studentów kierunków humanistycznych lubiących książki Fernanda Braduela i rozprawy Witolda Kuli...
Nad wszystkim unosi się duch arcymistrzów z Policy of 3...
Mi więcej nie trzeba...
Xxxxx


DL

8 października 2012

TWELVE HOUR TURN - Victory Of Flight (1999)


Uwielbiam! Idealna płyta! Szorstka, introwertyczna z lekko chaotycznymi akcentami...gdzieś w połowie drogi pomiędzy Hoover, Moss Icon i Honeywell. Niesamowite wyładowania piaskowych gitar i liryki wykrzyczane na ostatnim wydechu. Bujająca sekcja rytmiczna i ta la passion. Do końca, bez ustanku.
Perfekcja!





DL

7 października 2012

DEATH METAL wg Deptford Chess Federation czyli No Jesus No Beast




Ostatni występ mojego ulubionego death metalowego zespołu Immolation (dzięki Kermit :-), uświadomił  mi jak mało na co dzień mam do czynienia z tą odmianą rocka...stanowiącą kiedyś pokaźną część  mojej codziennej  dźwiękowej diety. W dawnych czasach hehe miałem nawet okazję zobaczyć parę zespołów w akcji (min. niszczący na żywo Behemoth, wrocławskie Lost Soul, elbląską Traumę). Wiadomo Polska w klasycznym death metalu ciągle jest bardzo wysoko...
Po raz pierwszy i chyba jedyny postanowiłem zestawić parę kawałków moich ulubionych metalowych hord...Nie mogło być inaczej zestawienie otwiera Immolacja....zespół tak ważny jak np. Today is The Day etc etc...jest też mistrzowski Yattering. Nie ma na co czekać....
Sit back and relax. We'll do all the work. 





DL

6 października 2012

KISS IT GOODBYE - She Loves Me, She Loves Me Not (1997)


Kiss it Goodbye był zespołem byłych muzyków Deadguy i Rorsachach. Choć pochodzili ze Wschodniego Wybrzeża miejscem ich wspólnego spotkania było Seattle z którym są zawsze utożsamiani.
Każdy kto słyszał ich wcześniejsze kapele wie czego się spodziewać... a raczej tego że, niczego nie możesz być do końca pewien...Wybitny, rozjechany hardcore z metalowymi patentami i noisowymi zgrzyami Dazzling is The Day. Nie można nie wspomnieć ich dobrych znajomych z Botch i mojego ulubionego Nineironespitfire z którymi dzieli upodobanie do chaotycznych niespodziewanych uderzeń.
Jak mówią Ukraińcy duzhe dobre!



DL

27 września 2012

AFRAID OF THAT DAY - Incomer (2003)


Na co dzień rządy sprawuje siermiężność i toporność... Co to za scena która pozwala umrzeć zespołom kalibru Afraid Of That Day? Dobrze wiedzieć że, był ktoś kto również lubił Czerwie Pustyni...






tu link do bloga, kolegi który udzielał się w Afraid... i nie tylko.
DL

24 września 2012

SHAMEFUL HEAVEN (2000)




  



Przepiękne emocore (przełomu wieków) z andaluzyjskiej Malagi. Majestatyczne i dostojne. Marzycielsko rozdarte. Wypełnione kurzem i spalone słońcem południa Hiszpanii. Dalekie echa Sunny Day Reale Estate  (pochody basowe) i hardcorowa krew As Friends Rust czy zapomnianego dziś Afraid Of That Day. 
Bardzo lubię spokój i opanowanie  muzyków. Nigdy nie dociskają gazu do końca. Mkną.
Całość idealnie scala miękkość i melodyjność języka hiszpańskiego. Dzięki temu wszystko zostaje w głowie na długi czas. Wyborne!
Muchas gracias chicas!

Okłada shite... niestety nie udało mi się wykopać lepszej.
Na pocieszenie deser... najlepsze Chuross jakie jadłem w życiu!






DL

21 września 2012

FULL OF HELL& CALM THE FIRE - EP Split (2012)


Tylko sześć kawałków. Czterokrotnie próbują poderżnąć ci gardło młodzicy z amerykańskiego Full Of Hell, dwukrotnie rozłupać łepetynę trójmiejskie szczury z Calm The Fire. Jedni i drudzy kipią nieprawdopodobną złością oraz pogardą. Bez zażenowania  plując żrącym jadem swej muzyki prosto w twarz.
 Zero filmowych wstawek czy innych ozdobników. Wszystko zagrane na sto procent. Porażająca moc z jednej i drugiej strony! Amerykanie bardzo grindowo (zbliżając się czasem do intensywności Discordance Axis czy Kungfu Rick) i siarczyście. Calmowcy dojrzalej, ciężej, odrobinę psychodelicznie i na swój sposób transowo. Potężna skwaszona ściana dźwięku. Nie ma sensu przywoływać żadnych nazw gdyż to oni już stanowią odnośnik i inspirację dla innych...
Piękna, turpistyczna okładka.
Doskonały split!






DL

18 września 2012

TANTRUM - The Frontier Bursts Into View (2003)


Francuska bomba atomowa! Hałas osadzony na kamiennych hardcorowych fundamentach. Motoryka na najwyższych obrotach, chirurgiczna sekcja rytmiczna, spastyczny wokalista. Broń masowego rażenia! Miauuu...



DL