28 listopada 2013

GNU - Srdce V Kusech Zvuku (1999)


Choć ostatnie dni, to nie jest dobry czas dla wrażliwych ludzi zawsze można znaleźć pocieszenie w muzyce. Szczególnie, jeśli mamy do czynienia z zespołem śpiewającym po słowiańsku. 
Dziś przed państwem wielki czeski Gnu. Bohemian-noise! Dobrej zabawy!


DL





24 listopada 2013

CERBERUS SHOAL - S/t (1995)


Nastrojowy, podniosły rock. Slintowe monologi  przerywane emowym szybowaniem. Czasem robi się zimno, ale tylko czasem...Dominuje pokora i szacunek dla słuchającego. Dobro.



DL

21 listopada 2013

TARANTULA HAWK - S/t (2002)


Jak każdy należący do pokolenia Neuro 99* mam ogromną słabość, ale i wielkie wymagania wobec wszelkiej maści epigonów i wyznawców Neurosis. Nie można już zawładnąć mym jestestwem tylko i wyłącznie grając rozwlekłe nadęte kawałki o czarnym słońcu i spacerach po martwym lesie. Nie ukrywam, dziś większość takiej muzyki mówiąc kolokwialnie zlewam. Przerost formy nad treścią, ot co.
Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy na nowo odkryłem Tarantula Hawk. Zespół znany mi od wielu lat (niestety jak to bywa nie poświęciłem im należytej uwagi) i będący na wielu płaszczyznach wzorowym przykładem jak czerpiąc neuroinspirację można wznieść się na wyższy poziom ekspresji, eksplorując przy tym dziewicze rejony. Pierwszy raz dowiedziałem się o ich istnieniu z jakiegoś wywiadu z muzykami Dystopii, którzy w bardzo ciepłych słowach opowiadali o tym ansamblu. To był idealny start. Później gdzieś przepadli w mrokach mego zagubienia. By powrócić dokładnie w momencie, kiedy byłem gotowy na ich powtórne przyjście. 
Każdy meloman zna to obezwładniające uczucie gorąca gdy muzyka wkręca się, rośnie, gwiazdy majestatycznie przesuwają się po firmamencie, a ty już wiesz, że obcujesz z wymarzonym przez filozofów Istigkeit. Zostajesz wciągnięty i obezwładniony. Drzwi percepcji zostają na chwilę uchylone. Z tą różnicą, że po drugiej stronie nie ma ferii kolorów i pierwotnego ciepła, a jedynie płacz i zgrzytanie zębami przy symultanicznym odczuciu mocy i szamańskiej pierwotności. 






DL


*Pokolenie Neuro 99 - należą do niego wszystkie osoby będące światkami  występu Neurosis w poznańskim Eskulapie 20 października 1999 roku. Jednym ze znaków rozpoznawczych jest niebieski bilet z tegoż koncertu noszony w portfelu i czczony jako relikwia.

18 listopada 2013

SELFHATE - At The Beginning God Created Fear (2001)


Konająca, ropiejąca, postindustrialna Łódź. Dni dawno przebrzmiałej chwały, wielka płyta w miejscu hitlerowskiej kaźni absolutnej. Ostra żulia i socjopatyczni kibole. Nie może więc dziwić, że łódzkie składy były ostre i uderzały w ekstremę. 
Selfhate zawsze byli jednymi z tych, którzy najdosadniej odcinali się od otaczającej ich rzeczywistości, napierdalając genialny, ołowiany brudny grindcore. Nie ma tu miejsca na litość i wytchnienie. Jest pożoga, ciężar, oszałamiające blasty i pełne palącego jadu liryki atakujące sprawiedliwie całe otaczające nas gówno. Celem może być każdy! 




DL

17 listopada 2013

OTTAWA & JIHAD - Split (1994)


Dwa amerykańskie składy pochodzące z jakichś zapomnianych przez boga a opętanych przez szatana miejsc. Warto zwrócić szczególną uwagę na Ottawę. Rąbią, siekają niczym ekipy z Chicago. Jihad też nie bierze jeńców. Duchowi pobratymcy naszego rodzimego Amen/Antichrist. 



DL

14 listopada 2013

AS THE SUN SETS - Each Individual Voice Is Dead In The Silence (1999)


Muzyczne zabójstwo z premedytacją. Bird Of Ill Omen grający kawałki The Dillinger Escape Plan z betonowymi zwolnieniami. Kiedyś takich ekip słuchało się do snu...happy days. Przepoczwarzyli się później w psychopatycznych wyznawców Nicka Cave'a i pływali pod banderą prezentowanych już kiedyś Córek.
Sieka pierwszego sortu!


DL

13 listopada 2013

BORN UNDER SATURN - Reflecting the Beautiful Design (2000)


Zero kompromisów i brązowych nosów od lizania dupy różnym fajansiarzom. Nienormalny grindujący łoskot pełen rozkosznych zwolnień, piramidalnych technicznych porywów oraz zdumiewającego przechodzenia w klimaty Unbroken. Innymi słowy całkowita atonalna tarzana. Nagrywał Ballou miksował Austin. Gigant!




Kawałek nie pochodzi z płyty ale dobrze oddaje powagę sytuacji. 

DL

10 listopada 2013

ANTICHRIST & INTENSITY Split 7" (2003)





Zjednoczenie rozpoczyna się tam gdzie człowiek uzna crust i dla niego jest gotów wszystko poświęcić. Nie ma innych szans i nie ma innych dróg. 
Dwa topowe wyziewy! Absolutna miazga! 


8 listopada 2013

BRAZEN - As Floods Decrease (2000)


Tak mógłby brzmieć wygładzony Breach lub nawet wynoszony na ołtarze Lvmen. Niemniej sprowadzić ich muzykę tylko do pociągłego miażdżenia spłaszczyłoby odbiór tego albumu. Przebłyski waszyngtońskich ekip, rozjaśniają momentami mroki i zakamarki muzyki tych Szwajcarów tylko po to by poszybować wysoko w pełnych głębokiej zadumy kołysaniach. Dodajmy, że suną bardzo równo, klarownie precyzyjnie, wypełniając słuchacza błogim poczuciem nasycenia i szacunku dla wirtuozerskiej elegancji ich dźwięków. Klasa!


DL

4 listopada 2013

LOVE LOST BUT NOT FORGOTTEN - Upon the Right, I Saw a New Misery (2002)


Emowa extrema. Fanatycznie zdeterminowana, wkurwiona, śmiertelnie groźna... Nagrania pacjentów całkowicie odciętego od świata szpitala psychiatrycznego. Jest niepokojąco i odrażająco. Całkowity obłęd skumulowany jest w na poły masochistycznych lirykach, gdzie dominuje całkowity upadek, krew, samobiczowanie, spluwy i rzyganie po kątach. Programowo przegięte, ale przepiękne!


DL