29 grudnia 2013

SCREEN WIVES - Spite House (2013)


Rozedrgane pełne zawirowań i tak charakterystycznego nerwowego pulsu emo ze stolicy Wielkiej Brytanii. Niby Anglicy tak bardzo nie lubią Amerykanów, a tu proszę. Parę starych, topowych  zespołów za Wielkiej Wody nam się ciągle przewija. Jak to w rodzinie.
Jeśli się jeszcze nie rozpadli, to, kto wie, co z nich wyrośnie. Dobre!


http://screenwives.tumblr.com/
bandcamp

28 grudnia 2013

TIDAL - Moment (2001)


Kiedy dumnie pędzą zbliżają się gdzieś bardzo blisko szwedzkiej  klasyki z Refused na czele. Kiedy popadają w bardziej filozoficzny nastój robią to trochę jak Serene. Jakby człowiek starał się tego nie ugryźć zawsze mocno wyczuwalny będzie ten północny posmak. Co w przypadku tych Niemców jest jak najlepszą rekomendacją. Czyli znów emocjonalny hardcore. Nie potrafię być asertywny.


http://tidal5.bandcamp.com/
DL

26 grudnia 2013

AMBASSADOR 990 - S/t (1998)



Bardzo w manierze Hoover. Basista używa Rickenbackera, a na okładce fura oraz chłodna pełna rezerwy enigmatyczność. Dalej jeszcze więcej dobra. Emowe zadraśnięcia kilka rozklejających spokojnych fragmentów stanowiących preludium do znaczącego podniesienia ciśnienia i ekstatycznego hałaśliwego wyładowania. 
Dziś takie granie, to całkowicie wymarła zarośnięta lasem i wyparta ze świadomości cywilizacja czekająca na swojego ponownego odkrywcę i piewcę. Smutek i żar tropików.



DL

23 grudnia 2013

WHORES - Clean (2013)


Zespół już kiedyś prezentowany na naszych łamach. Dziś ich ostatnie dzieło. 
Ciągle gęsto hałaśliwie no może z większym dodatkiem gęstego szlamu niż na wcześniejszych nagraniach. Idealna muza do ostrego chlania...amen.




Whores on bandcamp
DL za The Elementary Revolt

22 grudnia 2013

ARKANGEL - Dead Man Walking (2000)


Gdyby trzeba zredukować tak znienawidzony przez wielu termin jakim był metalcore do jednej i tylko jednej płyty byłby, to bez wątpienia Dead Man Walking belgijskich hardcore satanistów z Arkangel.
Niewyczerpane złoża siarki, smoły i miłości do Slayera. Rozrywane złością głębokie zwolnienia masakrowane przez gitarowe komary. Posępny wisielczy nastrój. Upadające anioły i zbliżające się nadejście Lucyfera. Jebać black metal. Epicka płyta!



DL

19 grudnia 2013

SHIT HAPPINESS - Hard Light EP (2011)


Nasi wschodni bracia nigdy nie zasypywali gruszek w popiele. Ciekaw jestem jak wielu wspaniałych rosyjskich zespołów nie było mi dane jeszcze usłyszeć. Kto wie może za parę lat wypłynie gdzieś jakiś prawosławny Shellac lub inny Tar. 
Na szczęście czasem jednak coś prześliźnie się przez naszą obojętność. Np. niesamowity Shit Happiness. Wielce rezolutnie i mocarnie prezentuje się to pochodzące z Samary trio. Mają ciężką rękę lubią Unsane. Grubaśny słodki hałas!



klip
bandcamp

18 grudnia 2013

JUNE OF 44 - Tropics and Meridians (1996)


Muzycy zaangażowani w June of 44 niczym mityczny Midas zamieniali wszystko czego się dotknęli w kruszec najcenniejszy. Najwyższej próby soniczne złoto. Świadczy o tym najlepiej liczba projektów, które tworzyli na przestrzeni lat, stanowiących zawsze klasykę gatunku i obiekt częstych westchnień wszystkich osieroconych przez lata 90. 
Jak w soczewce skupia się tu całe bogactwo płodność i różnorodność poszukiwaczy noisowego świętego Graala. Zgrzytliwa bezpretensjonalna wirtuozeria tych, dla których życie było muzyką.



http://www.touchandgorecords.com
June of 44
DL

13 grudnia 2013

THE REGRETS - New Directions: Results Beat Boasts (1997)


Zachwyca lekkość i swoboda z jaką zespół ten potrafił przetwarzać i wysyłać emową wrażliwość w kosmos. Czasem odnoszę wrażenie, że śpiewa Albini przy akompaniamencie wytwornisiów z Karate grającego nonszalancko, jednak z zachowaniem subatomowej dokładności. Ja p....co za płyta!


DL

6 grudnia 2013

CREAM ABDUL BABAR - The Catalyst To Ruins (2002)


Kuglarze i żonglerzy. Pan Drops i jego trupa. Dziwaczny rock i cała hałda różnych odniesień. Od gigantomanii  Neurosis, chroboczącego kości walca Unsane do brudnego palącego noise. Gęsto, duszno, wybornie.



DL

4 grudnia 2013

BLACK KITES - Advancement To Ruins (2009)


Reminiscencje zapomnianych ekip z lat 90-tych przetasowane z hardcorowym chaosem znanym z Deadguy czy Converge. Słowa nic nie znaczą...Nikt i tak tego nie czyta.



blackkites.bandcamp

28 listopada 2013

GNU - Srdce V Kusech Zvuku (1999)


Choć ostatnie dni, to nie jest dobry czas dla wrażliwych ludzi zawsze można znaleźć pocieszenie w muzyce. Szczególnie, jeśli mamy do czynienia z zespołem śpiewającym po słowiańsku. 
Dziś przed państwem wielki czeski Gnu. Bohemian-noise! Dobrej zabawy!


DL





24 listopada 2013

CERBERUS SHOAL - S/t (1995)


Nastrojowy, podniosły rock. Slintowe monologi  przerywane emowym szybowaniem. Czasem robi się zimno, ale tylko czasem...Dominuje pokora i szacunek dla słuchającego. Dobro.



DL

21 listopada 2013

TARANTULA HAWK - S/t (2002)


Jak każdy należący do pokolenia Neuro 99* mam ogromną słabość, ale i wielkie wymagania wobec wszelkiej maści epigonów i wyznawców Neurosis. Nie można już zawładnąć mym jestestwem tylko i wyłącznie grając rozwlekłe nadęte kawałki o czarnym słońcu i spacerach po martwym lesie. Nie ukrywam, dziś większość takiej muzyki mówiąc kolokwialnie zlewam. Przerost formy nad treścią, ot co.
Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy na nowo odkryłem Tarantula Hawk. Zespół znany mi od wielu lat (niestety jak to bywa nie poświęciłem im należytej uwagi) i będący na wielu płaszczyznach wzorowym przykładem jak czerpiąc neuroinspirację można wznieść się na wyższy poziom ekspresji, eksplorując przy tym dziewicze rejony. Pierwszy raz dowiedziałem się o ich istnieniu z jakiegoś wywiadu z muzykami Dystopii, którzy w bardzo ciepłych słowach opowiadali o tym ansamblu. To był idealny start. Później gdzieś przepadli w mrokach mego zagubienia. By powrócić dokładnie w momencie, kiedy byłem gotowy na ich powtórne przyjście. 
Każdy meloman zna to obezwładniające uczucie gorąca gdy muzyka wkręca się, rośnie, gwiazdy majestatycznie przesuwają się po firmamencie, a ty już wiesz, że obcujesz z wymarzonym przez filozofów Istigkeit. Zostajesz wciągnięty i obezwładniony. Drzwi percepcji zostają na chwilę uchylone. Z tą różnicą, że po drugiej stronie nie ma ferii kolorów i pierwotnego ciepła, a jedynie płacz i zgrzytanie zębami przy symultanicznym odczuciu mocy i szamańskiej pierwotności. 






DL


*Pokolenie Neuro 99 - należą do niego wszystkie osoby będące światkami  występu Neurosis w poznańskim Eskulapie 20 października 1999 roku. Jednym ze znaków rozpoznawczych jest niebieski bilet z tegoż koncertu noszony w portfelu i czczony jako relikwia.

18 listopada 2013

SELFHATE - At The Beginning God Created Fear (2001)


Konająca, ropiejąca, postindustrialna Łódź. Dni dawno przebrzmiałej chwały, wielka płyta w miejscu hitlerowskiej kaźni absolutnej. Ostra żulia i socjopatyczni kibole. Nie może więc dziwić, że łódzkie składy były ostre i uderzały w ekstremę. 
Selfhate zawsze byli jednymi z tych, którzy najdosadniej odcinali się od otaczającej ich rzeczywistości, napierdalając genialny, ołowiany brudny grindcore. Nie ma tu miejsca na litość i wytchnienie. Jest pożoga, ciężar, oszałamiające blasty i pełne palącego jadu liryki atakujące sprawiedliwie całe otaczające nas gówno. Celem może być każdy! 




DL

17 listopada 2013

OTTAWA & JIHAD - Split (1994)


Dwa amerykańskie składy pochodzące z jakichś zapomnianych przez boga a opętanych przez szatana miejsc. Warto zwrócić szczególną uwagę na Ottawę. Rąbią, siekają niczym ekipy z Chicago. Jihad też nie bierze jeńców. Duchowi pobratymcy naszego rodzimego Amen/Antichrist. 



DL

14 listopada 2013

AS THE SUN SETS - Each Individual Voice Is Dead In The Silence (1999)


Muzyczne zabójstwo z premedytacją. Bird Of Ill Omen grający kawałki The Dillinger Escape Plan z betonowymi zwolnieniami. Kiedyś takich ekip słuchało się do snu...happy days. Przepoczwarzyli się później w psychopatycznych wyznawców Nicka Cave'a i pływali pod banderą prezentowanych już kiedyś Córek.
Sieka pierwszego sortu!


DL

13 listopada 2013

BORN UNDER SATURN - Reflecting the Beautiful Design (2000)


Zero kompromisów i brązowych nosów od lizania dupy różnym fajansiarzom. Nienormalny grindujący łoskot pełen rozkosznych zwolnień, piramidalnych technicznych porywów oraz zdumiewającego przechodzenia w klimaty Unbroken. Innymi słowy całkowita atonalna tarzana. Nagrywał Ballou miksował Austin. Gigant!




Kawałek nie pochodzi z płyty ale dobrze oddaje powagę sytuacji. 

DL

10 listopada 2013

ANTICHRIST & INTENSITY Split 7" (2003)





Zjednoczenie rozpoczyna się tam gdzie człowiek uzna crust i dla niego jest gotów wszystko poświęcić. Nie ma innych szans i nie ma innych dróg. 
Dwa topowe wyziewy! Absolutna miazga! 


8 listopada 2013

BRAZEN - As Floods Decrease (2000)


Tak mógłby brzmieć wygładzony Breach lub nawet wynoszony na ołtarze Lvmen. Niemniej sprowadzić ich muzykę tylko do pociągłego miażdżenia spłaszczyłoby odbiór tego albumu. Przebłyski waszyngtońskich ekip, rozjaśniają momentami mroki i zakamarki muzyki tych Szwajcarów tylko po to by poszybować wysoko w pełnych głębokiej zadumy kołysaniach. Dodajmy, że suną bardzo równo, klarownie precyzyjnie, wypełniając słuchacza błogim poczuciem nasycenia i szacunku dla wirtuozerskiej elegancji ich dźwięków. Klasa!


DL

4 listopada 2013

LOVE LOST BUT NOT FORGOTTEN - Upon the Right, I Saw a New Misery (2002)


Emowa extrema. Fanatycznie zdeterminowana, wkurwiona, śmiertelnie groźna... Nagrania pacjentów całkowicie odciętego od świata szpitala psychiatrycznego. Jest niepokojąco i odrażająco. Całkowity obłęd skumulowany jest w na poły masochistycznych lirykach, gdzie dominuje całkowity upadek, krew, samobiczowanie, spluwy i rzyganie po kątach. Programowo przegięte, ale przepiękne!


DL

31 października 2013

GASP - Drome Triler of Puzzle Zoo People (1998)


Ostro tripujący schizujący zawijas. Jedyna ekipa określana mianem psychodelicznego power violence. 
Potworne rozczarowanie cmentarnego Grife posiekane bezwzględnością Plutocracy i nienawiścią Dystopii. Upadek, eskapizm, cierpienie!




DL

30 października 2013

NULL PUNKT KELVIN - S/t (2010)


Kiedy na okładce znajduje się radziecki kosmonauta możecie być pewni, że macie do czynienia z wyjątkowym niemieckim zespołem emo. Trzeba zaznaczyć nadspodziewanie wyrobionym i uwznioślonym gorzkim, duszoszczypatielnym smutkiem. Kilka piosenek przebija najlepsze kompozycje As Friends Rust, a wirtuozerskie opanowanie instrumentów stawia ich obok koryfeuszy z Hot Cross i The Party Of Helicopters. Nogi mam jak z waty, a w brzuchu tańczy miliard motyli...


DL

28 października 2013

ABC DIABOLO - Give Rise To Doubts (1995)


Dla każdego który nie ma wysokiego mniemania o niemieckim punkrocku. Wyziew niezwykle boleśnie targający emocjami. Żywe, rozpalone do białości crustowe żelastwo. Od Undone przez Ambush do młodego Neurosis...




DL

26 października 2013

CRUCIFIX - Dehumanization (1983)


Chciałbym mieć wystarczająco dużo siły by móc piać peany ku wielkości tego nagrania...
Stare punkrockowe płyty z racji chyba swego młodzieńczego, idealistycznego przekonania o słuszności swych racji mają ogromny ładunek pozytywnych wibracji i potrafią choć trochę rozjaśnić szarość naszej egzystencji. Punk as Fuck!


DL

17 października 2013

SHAI HULUD - Hearts Once Nourished with Hope and Compassion (1997)


Pierwszy Shai Hulud! Płyta, która mocno zaważyła na mym życiu. Jej wpływ jest wprost nie do przecenienia. Mój hardcorowy ideał przez wiele beztroskich lat. Wściekłość i agresja z rozszarpującymi niespodziewanymi mocno zapadającymi w jaźń melodiami. Genialna umiejętność do nieprawdopodobnie połamanych zmian rytmu. Wiele zajmujących odniesień do literatury i klasyki punkrocka. Każdy element wielce skomplikowanej układani znajduje się na swym miejscu. Żyć, żyć!



DL

16 października 2013

MOUNT SHASTA - Who's The Hottie (1995)


Rotujący, koszący klasyczny noise-rock z wytwórni odpowiedzialnej za wielokrotne akty muzycznego sabotażu (Skin Graft). Konsystencja ciężkich rozłażących się riffów Cows wzmocniona anyrockowym terroryzm kacerzy z Butthole Surfers miejscami podlana adekwatnym do tego dekadenckim niechlujstwem powodują, że Mount Shasta jest chyba wciąż niezbyt należcie ubóstwianym zespołem z rajskiego okresu amerykańskiego hałasu. Byli jednym z najbardziej robaczywych jabłek. Ostre świry!


DL

13 października 2013

VALINA - A Tempo! A Tempo! (2008)


Wracając do zespołów doglądanych i uświetnionych nazwiskiem maestro Albiniego warto wspomnieć o tych Austriakach. Doprawdy wielu można dopatrzeć się wpływów w ich muzyce, ale co najważniejsze, że dobrze się jej słucha. Czyż trzeba czegoś więcej?


DL

12 października 2013

INITIAL STATE - Abort The Soul (1998)


Byli jednym z najciekawszych zespołów powstałych po rozpadzie Antischism. Grali tak wyrobionego crusta, że bez najmniejszych oporów każdy kto lubi neurocore takich kapel jak Logical Nonsense wzbogacone o głębokie ponure zwolnienia His Hero Is Gone, czy wreszcie transowy wygar Damad, zawiesi spojrzenie i otworzy  gębę ze zdziwienia. Jaką to ma moc!





DL

10 października 2013

THE CABLE CAR THEORY - The Deconstruction (2001)


Prochu nie wymyślają. Mają natomiast dobre inspiracje i zdają się mówić nie wstydzimy ich się. Dodajmy do tego skromność, radość z tego co się robi i niewątpliwą słabość do afektywnej odmiany hardcorowego łomotu. Zasiadali przy jednym stoliku z Planes Mistaken For Stars i Avail a Hot Water Music rozdawał karty...jeśli wiesz co chcę powiedzieć.



DL

9 października 2013

CAROL - Prefabricated 7" (1995)


Czasem dzieje się tak, że z wielu czynników nakładających się na siebie rodzi się nowa sytuacja emocjonalno-społeczna. W jakimś zgłębieniu rzeczywistości bez żadnego namacalnego powodu powstaje coś czego długofalowe skutki odczuwane są przez lata. Każdy z nas zna takie przypadki z własnego życia. Punki często mówią o Guernica Y Luno, fani piłki kopanej o Garrinchy, kapitaliści o latach wojen i podbojów, kiedy zarabiali miliony etc...Coś podobnego możemy powiedzieć o niemieckim Bremen połowy lat 90-tych. Wykwit morderczego, politycznie podbudowanego hardcore stanowiący inspirację dla wielu jest do dnia dzisiejszego doprawdy iście socjologicznym fenomen. Obok Acme, Systral, Moser Carol był jednym z najbardziej efemerycznych i tajemniczych składów jakie pojawiły się w tamtym miejscu i czasie. Wspomnij sobie Born Against lub nasz rodzimy obrazoburczy Antichrist. A będziesz wiedział w jakim kierunku dryfuje twój płonący drakkar. Dzikość i nieokiełznanie, których nie jest w stanie wypłowieć, wyjałowić czas...





DL