29 grudnia 2012

WHORES - Ruiner (2011)


Gnijący,bagienny wyziew przybijający sobie piątkę z hałaśliwym rockiem południowej proweniencji. Prosto, ciężko  wspaniale!






DL

27 grudnia 2012

ENDEAVOR - Crazier Than A Shithouse Rat (1997)


Doborowy, chaotyczny new school. Wszystko typowe dla epoki. Okładka, logo, rozdarty, desperacki krzykacz. Mocarne załamania rytmu. głębokie zwolnienia. Ostrość osiągana bez krzty metalowych zawirowań. Choć byli z New Jersey słychać inspirację  pierwszymi  nagraniami  pochodzących z Florydy Zao czy Strongarm. Piękne oranko!



DL

26 grudnia 2012

FRAIL - Make Your Own Noise (2000)

Nic o nich nie wiem... Ktoś kiedyś nagrał mi to na kasetę (o ile mnie pamięć nie myli był to mój dobry fumfel z Torunia). Sieć właściwie milczy na ich temat...Oprócz zasłużonego zachwytu nad ich twórczością, uważani są za jednych z prekursorów rozdartego hardcore. Co znaczy tyle, że lubili Born Against i Unbroken. Wydawnictwo to pretenduje do miana bycia całościową dyskografią ale nią podobno nie jest... bądź tu mądry... Kapitalna muza!



DL za http://vivaxpizza.blogspot.com/

25 grudnia 2012

CITIZENS ARREST - Colossus (1991)


Dobrego hardcore/punka nie jest w stanie rozpuścić kwas czasu. Wściekły, pełen jadu i odwołań do Infest czad z New York City! Nieśmiertelne!





DL

20 grudnia 2012

RHYTHM OF BLACK LINES - Set A Summery Table (2000)


Rhythm of Black Lines był supergrupą pochodzącą z Austin w Teksasie, tworzoną przez muzyków znanych z Paul Newman, The Heads Kick i At The Drive In. Czyli idealny amalgamat szerokich horyzontów muzycznych i doświadczenia. Oczywiście efekt końcowy musiał stać na najwyższym poziomie. Cóż więc tu mamy? Doskonały, wolny od zahamowań post-rock pełen jazzujących aranżacji i zapadających w pamięć melodii. Progresywny w formie i treści. Misterny i finezyjny. La'art pour la'art.


DL


15 grudnia 2012

Hipisi w punkowych mundurkach.


Każdy szanujący się kryptohipis doceni transcendentną głębię Złotej Pustki. Jak bardzo lubisz Iron Butterfly i Captain Beyond?

13 grudnia 2012

CARSON WELLS - Wunderkid (2012)


Wzorowe emo z pięknego szkockiego Aberdeen. Idealnie wyważone i perfekcyjnie skonstruowane z charakterystyczną matematyczną dokładnością. Jednocześnie czujne i ciepłe. Z ukrytym, podskórnym pulsem i piaskowym brzmieniem, wywołującym skojarzenia z Fugazi ale i Kidcrash czy nawet z Plum z czasów Out of Confusion. Cholernie dobry zespół. Epickie granie!


DL

10 grudnia 2012

SON OF SAM - Songs From The Earth (2001)


Swego czasu w pewnych kręgach mocno katowana płyta....Son Of Sam to podobno działająca do dziś amerykańska supergrupa mająca w swym składzie muzyków AFI i Misfits.
Jedno spojrzenie na okładkę powie więcej o muzyce niż tomiska opisów.
Dziwnym trafem po słuchaniu tych wampirów mam ochotę na El Bandę....



Misfits zawsze robi dobrze...


DL

7 grudnia 2012

TEN YARD FIGHT - Back On Track (1997)


Do szaleńczego latania w koło i wspólnego śpiewania! Wszystko w pozytywnej aurze koleżeństwa i trzeźwości. Inspiracje jasne i przejrzyste: Minor Threat, Youth Of Today, Floorpunch, Up Front, Wide Awake. Bez napinania mięśni! Dzięki takim zespołom mam wieczny szacunek do XXX.
Od czasu ich ostatniego występu (17.11.99) załoga w Usa obchodzi ogólnoamerykński dzień strejtejdza. :-)




DL

5 grudnia 2012

SHORA - Shaping The Random EP (1999)


Wszystkie szwajcarskie zespoły z którymi miałem okazję się zapoznać rozkładały mnie na łopatki. Jednak Shora plasuję się zdecydowanie na samym szczycie. Choć ze smutkiem trzeba stwierdzić iż ich nowe dokonania nie zbliżają się nawet na jotę do dwóch pierwszych płyt, na których dominowała szalona, opętańcza nuta z pod znaku HydraRelapse Rec. Podobne patenty stosował kanadyjski Buried Inside i zespoły na C i B. Nagrali nawet split z japońskimi socjopatami z  Merzbow. Lekko nie jest!


DL

4 grudnia 2012

JESUIT - Discography (2011)


Zespół istniał w głębokich latach dziewięćdziesiątych. Kilka osób po dokonaniu żywota przez Jesuit współtworzyło takie skupiny jak: Old Man Gloom, Doomriders, Converge czy The Dillinger Escape Plan. Słychać iż zamiłowanie do tworzenia nietuzinkowych, kostropatych dźwięków towarzyszyło im od zawsze.
Dwanaście schizofrenicznych, brudnych songów plus cover Black Sabbath, w stylu który zawsze przypada mi do gustu. Łykam bez popity!


W ostatnią niedzielę widzieliśmy z ekipą Godflesh i Neurosis. Obie orkiestry w doskonałej formie! Neurosis momentami brzmieli tak intensywnie jak nigdy wcześniej (nawet w Poznaniu circa 1999).



DL