Album ten ma prawie 30 lat. Większość osób zaangażowanych w Moving Targets niestety kontempluje już wieczność i choć 30 lat w życiu, i muzyce to morderczy szmat czasu, a dzisiejsze internetowe słuchanie muzyki czyni pozycję z zeszłego miesiąca ponurymi starociami to wciąż warto pochylać się nad takimi nagraniami. Nikt nie kwestionuje przecież wartości czytania Tomasza Manna czy Saula Bellowa.
Stali gdzieś pomiędzy Mission of Burma a Hüsker Dü racząc żywiołowym punkowym łomotem z mocno wyczuwalnym patynowym smutkiem. Ktoś o nich napisał, że bardziej doprowadzili do perfekcji styl w którym grali niż go wymyślili. Jakby na to nie patrzeć słodki pocałunek z przepastnego punkowego habitatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz