Lubię hardcorowe wystawianie ran na widok publiczny. Lubię też hardcorowy monumentalizm. Kiedy całość zaczyna się od lekkich podmuchów i paru kropel niewinnie spadającego deszczu, a kończy wybuchami rozrywającymi tamy...
Nasi południowi sąsiedzi Czesi szczycili się paroma topowymi ekipami z lubością uprawiającymi tego typu stylistykę. Mistrzem dla samych siebie był oczywiście Lvmen, ale tuż za nimi kroczył Thema Eleven. Desperacki, straceńczy hałas podszyty niepokojącą transowością i smutkiem, uduchowiony, pięknie rozciągnięty....
Odnoszę wrażenie, że w Czechach słuchało i ceniło się Esion Ewy Braun.
DL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz