28 lutego 2013

CHILDREN OF FALL - Riding a Broken Vehicle (2000)


Szorujące, szwedzkie emocore powstałe z gruzów nieodżałowanego Serene. Zaangażowane, mocno podkreślające granicę. W paru momentach mojego życia płyta ta stanowiła jedyną muzyczną strawę. Choć dawno nie słuchana, wciąż rasowo porusza.W paru wywiadach rozpływali się nad lirycznym geniuszem Fugazi. Niby nic, a to właśnie ten diabeł, który śpi w szczegółach. Jestem pewien, że grali kiedyś trasę po naszym pięknym kraju.
Cichy klasyk!



DL

24 lutego 2013

BAXTER STOCKMAN - Ep (2009)


Chyba jeszcze żadna fińska skupina nie gościła na łamach naszego szmatławca. Z tym większą przyjemnością mam okazję przedstawić Państwu hałasujące trio ukrywające się pod przewrotną nazwą Baxter Stockman. Słychać, chłopaki znają na wyrywki amerykańską gitarową alternatywę. Rasowe, odniesienia do paru słusznie doskonałych wzorców powodują, że zespoły tego pokroju zawsze wywołują wypieki na mej twarzy. A i w Polsce takie traktowanie noise rocka, miało małą, ale oddaną grupę miłośników. Miejcie ich na uwadze... bracia i siostry.




http://www.baxterstockman.com/
DL

22 lutego 2013

WöLFBAIT - S/t (2013)


Przytłaczająca, katedralnych rozmiarów, konstrukcja dźwiękowa  Chore, monotonnie powtarzane, zagrywki, zapętlone, obłąkane zaśpiewy. Nastrój i smutek rozpadających się fabryk. Muzyczny armagedon na granicy całkowitej dezorientacji. Ponury, ogłuszający turpistyczny hałas. Miazga!




Gdyby pochodzili z Polski ich miastem byłaby na pewno Łódz. Swoją drogą podobnymi dźwiękami parało się kiedyś mistrzowskie Jude.
klip
http://artforblind.bandcamp.com/album/w-lfbait
DL






19 lutego 2013

LETTERS IN BINARY - Hands Don't Mind The Holes (2004)


Wszystko zapalczywie pędzi. Zawsze w innym kierunku. Chodzi o to by sprawdzić jak szybko można przebierać paluchami po gitarowych gryfach. I jeszcze o to by w szaleństwie przebić praszczurów z The Dillinger Escape Plan, oraz by ośmieszyć muzyków z lokalnego klubu jazzowego gdzie każdemu wydaję się, że Vodka Martini to drink prawdziwej bohemy. Tymczasem jazz to hardcore bracie! Morze wylanego potu i naderwane struny głosowe. Oczyszczające dźwięki!




DL

18 lutego 2013

HERO OF A HUNDRED FIGHTS - Remote The Cold (2001)


Dobrze, że tego typu zespoły nigdy nie zyskują nazbyt wielkiej popularności, bo nie czułbym się wyjątkowym wiedząc, iż nie tylko ja jestem w stanie dostrzec ich wielkość i nietuzinkowość. Byłbym tylko jednym z wielu...Ale, jednak bardzo zastanawia dlaczego nigdy tak naprawdę nie zaistnieli!? Arcymistrzowska jazda kolesi, którzy znaleźli swój unikalny środek ekspresji. Wycyzylowany i bezkompromisowy. Tak, by mogło brzmieć Drive Like Jehu, gdyby chcieli grać jak chuje z At The Drive-In. Z drugiej strony wujek Steve Albini do byle czego łapki swej by nie przyłożył. Złoto!



Tu za darmoszczaka i na pełnym legalu.

13 lutego 2013

BRASS KNUCKLES FOR TOUGH GUYS - Noise Man Kills Him (1997)


Pochodzili gdzieś z Chicago. Ponadto naprawdę nic więcej na ich temat nie wiem. Nazwa zespołu sugeruje, iż nie będzie lekko. Wykolejony szalony, mocno ekscentryczny hardcore jaki znany był z Dazzling Killman i ich poźniejszego wcielenia Colossamite. Jeśli się nad ich muzyką choć trochę skupić można odkryć parę niesamowitych rozwiązań. Hałasują, plącząc przy tym przepięknie.



DL


11 lutego 2013

LASH OUT - Worn Path Ep (1994)


Chyba jeden z najbardziej zapomnianych i niedocenionych zespołów europejskiej sceny hardcore. Mocno uduchowiony i zaangażowany w popularyzację praw zwierząt i życie wolne od narkotyków. Deklasujący wiele w tamtym czasie topowych kapel, szczególnie tych zza Wielkiej Wody.
W warstwie muzycznej sam nowo-szkolny miód... głębokie, potężne gitary, lekko blackmetalowy nastrój (wszak byli z Norwegii), również co typowe dla tego typu ekip pojawiająca się w tle gitara akustyczna i majaczące gdzieś między nutami przeświadczenie, że przez muzykę można zbawić świat. Czuć żar rozpalonych buntem głów...



http://pathtomisery.blogspot.co.uk/2012/08/lash-out-discography.html
Blog typa udzielającego się w Lash Out.

DL

9 lutego 2013

KRIGSHOT - Terrorist Attack Ep (1997)


Soczysta, trashowa grzanka stworzona przez trujący kwiat szwedzkiej wówczas młodzieży. Czyli ludzie z tak zacnych ansambli jak: Nasum, Meanwhile, Totalitar i paru innych. Scandi-hardcore-crust w swej najlepszej, niszczącej odsłonie! Tack, tack!



DL za http://fifteencountsofarson.blogspot.co.uk/

7 lutego 2013

ART OF BURNING WATER - This Disgrace (2013)


Zgaś światło, podkręć głośność do maksimum i pozwól by ten londyński potwór pożarł cię w całości. Muzyczny Kuba Rozpruwacz i opus magnum Art Of Burning Water!







http://artofburningwater.bandcamp.com/
DL za http://elementaryrevolt.blogspot.com/


5 lutego 2013

LOVE 666 - American Revolution (1995)


Śmierdzące gitarowe lewactwo na ostrym, kaskadowym zjeździe po narkotykowym osaczeniu zafundowanym przez Mdma. Ich stoicka nonszalancja i całkowity brak muzycznych skrupułów przeorają twą jaźń i wyślą do raju oszołomów-piekła. Zaiste rock jest niezwyciężony!
Preparation for combat isn't necessary is everything! 


DL

3 lutego 2013

BASTRO - Diablo Guapo (1989)



Każdy zna, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Nawet dziś niewielu zespołom udało się zbliżyć do poziomu zaprezentowanego na Diablo Guapo. Galaktyczny noise z jakim tylko najlepsi mogli stawać w szranki!





DL za http://mljas.blogspot.co.uk

1 lutego 2013

PIĄTA STRONA ŚWIATA - S/t (1999)





 Ogromną sentymentalną wartość mają dla mnie pierwsze nagrania nakielskiej Piątej Strony Świata. Od czasu, kiedy byłem świadkiem ich niezapomnianego złotowskiego koncertu, co jakiś czas wracam do ich nagrań.
 Zawsze odnosiłem wrażenie, że zespół ten przeszedł bez należnego zainteresowania i pozostawał w cieniu  kumpli z Something Like Elvis. Przypuszczam, że również sami muzycy mają do tych piosenek stosunek mocno ambiwalentny i wolą, by kojarzono ich bardziej z drugą płytą (Last), gdzie zaprezentowali diametralnie inne bardziej zniuansowane i progresywne oblicze. Obym się mylił...
Mnie jednak ich opowieści o zacisznych kątach brudnych poczekalni i nożu włożonym w plecy pamięci czy jednej nocy w Pekinie wprawiały w ekstazę i wywoływały dreszcze...Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie kapitalna muzyka. Gdzieś w połowie drogi pomiędzy Ewą Braun z Love, Peace, Noise a Apatią. Szorujące, transowe gitary, pracowity basista, świetny perkusista (wyróżniający się ilością tatuaży)  przeżywający każde słowo wokalista.
 Rekapitulując jedna z najbliższych memu sercu pozycji polskiego undergroundu przełomu wieków.

DL

Niestety nie udało mi się nigdzie wykopać lepszej jakościowo okładki.