Pełen desperacji, bólu i zwątpienia rozerwany hardcore członków min. Guyana Punch Line i Antischism. Świetny brudny, surowy punkowy klimat, dziwne zagrywki, masa sprzężeń i chaosu mogą przypominać tak Orchid jak i Circle Takes The Square...Krew!
Wysokooktanowy, duszaszczypilny, jechany punk-rock drogi, czerpiący pełnymi garściami z najlepszych wzorców od Day Nasty przez Leatherface do The Bomb....Ściana czystych gitar, galopujący bas, liryki spiewane w pięknym języku macedońskim....kolejny dowód na to iż nie trzeba koniecznie śpiewać po angielsku by być zrozumianym....parafrazując doktora Plamę, język muzyki to najlepsze esperanto...
Wyborne!
Jakiś czas temu przetrząsając kolekcję kompaktów w jednym z londyńskich charity shops natrafiłem na Starfish zespół całkowicie mi wcześniej nieznany, ale sygnowany logiem (Noemi Klein się kłania) Trance Syndicate. Oczywiście, łyknąłem w ciemno czując, że się na pewno nie zawiodę. Spodziewałem się jakiegoś chroboczącego hałasu albo kpiny a'la Butthole Surfers etc...,ale zostałem poczęstowany mocniejszym i bardziej zfuzowanym dźwiękiem ze szkoły Superchunk, czy Archers Of Loaf....Nie mam nic przeciwko i jestem jak najbardziej na tak!
Sam najprzedniejszy miód! Produkcja i realizacja capo di tutti capi Steve Albini, dystrybucja i przemyt teksańskie Trance Syndicate. Inspiracje? np. Don Cab z czasów For Respect, lubieżne Unsane i zespoły szefa, szczególnie ten ostatni....
Gęsto, duszno, bardzo wyraziście!
Fang Island są lekko pretensjonalni (choć personalnie powiązani z The Daughters) i mogą czasem irytować ale są piekielnie przebojowi, potrafią pisać fajne songi i wprowadzać otoczenie w dobry nastrój. Zespół jest podobno nadzieją zamordowanej przez hipsteryzm sceny indie i w kilku zestawieniach tzw. ośrodków opiniotwórczych znalazł się na czołowych lokatach i tym podobne bzdury. Mi robią dobrze szczególnie kiedy jak mówił Kruszyna u Tyrmanda w głowie ma się wiadro pomyj....
Idealnie zbilansowana mieszanka morderczych, spastycznych hardcorowych walców z lekkimi subtelnymi, płaczącymi momentami. W Kanadzie wiedzieli jak grać taką muzę! Pomyśl o wczesnym Morning Again i kolejnym doskonałym zespole z Kraju Klonowego Liścia Acrid a będziesz wiedział o czym mówię...
Dziś widać bardzo wyraźnie jak nietuzinkowym i ważnym zespołem był Snapcase. Zdefiniowali parę pojęć na nowo, wnieśli dużo świeżości i zdrowego rozsądku w rozpalone buntem głowy. Zaskarbili sobie szacunek i uznanie wielu swą zaangażowaną wolną od doktrynerstwa postawą i świetną pełną złości muzyką.
Byli genialni w swej hardcorowej prostocie!
Bezsprzeczni koryfeusze surf-rocka. W większości instrumentalne kompozycje przeplatane dialogami z filmów klasy B świetnie oddają klimat lat 50. Fascynacja radioaktywnością, DDT, komisja McCarthy'ego itd. Dobrze się sprawdza jako podkład pod powieści Isaaca Asimova, lub jako wieczorny kreator atmosfery... Ulubiony kawałek to Alien Visitors. Złoto!
Todd Huth znany z obsługi gitary w zespole Primus, Christopher Frey kiedyś basista Today Is The Day oraz niejaki Dave Arey były bębniarz punkowego Samiam, zwarli swe szeregi by dać wyraz swej fascynacji, ciemnym klaustrofobicznym rockiem. Słychać, że są bardzo osłuchani i cieszy ich tworzenie czupurnych dźwięków. Nice!
Haystack był zespołem założonym przez Uffe Cederlunda jednego z członków zespołu Entombed w momencie kiedy jego macierzysty skład przechodził kryzys tożsamości i poszukiwał nowych środków wyrazu. Od razu trzeba powiedzieć, że Haystack był zespołem obrzydliwie nieoryginalnym i stawiającym sobie za cel przekazanie światu jak bardzo kochali Unsane. Żeby każdy potrafił kopiować swych ulubieńców jak ten sympatyczny szwedzki ansambl to na świecie było by mniej wojen. Rozjebunda!
Obok Indivisiblemoja ulubiona płyta brodaczy z Baltimore. Cóż można powiedzieć o Lungfish komuś, kto ich nigdy wcześniej nie słyszał? Choćby, to, iż każda płyta brzmi podobnie do wcześniejszej a jednak poraża i zniewala ba okala całunem subtelnych dźwięków. I to, że zawsze nagrywali dla Dischord Records i są z innego wymiaru. Lungfish jest jak najlepsza kochanka jaką możesz sobie wobrazić czuła, delikatna, zawsze kojąca skołatane nerwy, a gdy zapada zmrok...zapalająca nowe gwiazdy na nieboskłonie...
Ponury, wisielczy, surowy hałas. Ściana dźwięku znana z płyt Amebix i wczesnego Neurosis, z dodatkiem motoryki Ministry i Counterblast. Miejsce pochodzenia? Psychodeliczne, napędzane wszystkim narkotykami świata San Francisco. Łamacz kości!