15 października 2012

DIECAST - Undo The Wicked (1998)


Kiedy byliśmy młodymi hardcorowcami Diecast był tym wszystkim co najlepsze i najbrutalniejsze w będącej naszym życiem muzyce. Hej i dziś ta płyta wciąż mnie powala i powoduje, że mam ochotę na demolkę otaczających mnie przedmiotów...
Trzeba  z żalem dodać iż ta bostońska  ekipa z płyty na płytę miękła, wiotczała i zaczynała pojawiać się na muzycznych kanałach ze sterowanym buntem. Ale ich pierwszy studyjny album to obok Shai Hulud, Morning Again, Indecision jeden z tych zespołów z tamtych decydujących lat...
Undo The Wicked to super hardcorowa luta, przerywana czystym śpiewem znanym z np Vision Of Disorder i przepięknymi moshowymi zagięciami (nie mylić z dzisiejszym gównem). Każdy kawałek to majstersztyk i moc muzyki, która zostaje w głowie na bardzo długo...
Zacne oranko!




DL


Z ostatnich dni...
1. Nowy Converge (krew za emo)
2. Nowa Nerwica
3. Amon Amarth (wszystko i zawsze)
4. Nowe nagrania Upside Down.




1 komentarz:

  1. akurat czystego śpiewu nie lubię, ale kapela całościowo dawała radę (mimo śpiewu momentami)

    OdpowiedzUsuń